sobota, 3 stycznia 2015

Odklej się od Ściany.. swojej egoistycznej towarzyszki

Minęły Święta Bożego Narodzenia, minął Sylwester i Nowy Rok.
Były chwile bliskie cudom, niosące nadzieję. Były też rozczarowania i gorzkie myśli.
Ciężko z tych ostatnich doświadczeń wysnuć jakiś wniosek, który pomógłby mi wykształcić w sobie postawę co do decyzji na przyszłość.
Homed. Kim on jest?
Czy zapracowanym człowiekiem, który został aż nadto obdarowany ostatnio przez los? Musi stawić czoła nowym wyzwaniom i wziąć odpowiedzialność za siebie i dwie inne osoby, w dodatku w środku burzy z huraganem...?
Czy może niedojrzałym, ubogim emocjonalnie 37-latkiem, który broni się przed stałym związkiem? Usprawiedliwiającym się przy tym pracą i zmęczeniem przed podjęciem odpowiedzialności za swoje czyny..?
Trzeba przyznać, że zrobił jakiś postęp.  Zrobił malutki kroczek w moja stronę. Już w Wigilię przemówił ludzkim głosem, w drodze do naszego miasta zapowiedział, że chce się ze mną zobaczyć. Kolejny "cud", dał się zaprosić do mojego domu. Siedział długo i rozglądał się po moim pokoju. Widząc namalowane przeze mnie obrazy i inne elementy wystroju mojego autorstwa, wyznał, że nie znał mnie od tak kreatywnej i  artystycznej strony..
Na wzmianki o dziecku, oczy mu się zaokrągliły,rozświetliły się w błysku przerażenia zmieszanego z ekscytacją. Widzę to. Nie jest przygotowany psychicznie na ojcostwo.  Ale czy dojrzeje?  Tego nie wiem. Pytał się mnie czy domyślam się płci. Pytał o imię.  Był nieco zły na to, że sama sobie już wszystko wymyśliłam... Nie wie czego chce.
W Szczepana zabrał mnie na obiad do rodziny jego brata. Żony braci potraktowały mnie bardzo przyjacielsko i opiekuńczo. Wiedzą, co przechodzę z autopsji...
Potem zgodził się, choć nieco pod psychicznym naciskiem, odwiedzić moich rodziców. Oczywiście nie padły z jego strony żadne słowa zobowiązania czy zapewnienia. Tak jakby nie było żadnego problemu.
W Sylwestra okazało się, że pokój na jego stancji zajęli goście (dwie córeczki) najstarszego brata, Bashira. Tym samym nasz plan na spędzenie tego wieczoru pod kołdrą przed telewizorem, legł w gruzach. Dopóki mieszkanie było puste, posiedzieliśmy przed ekranem tv, przywitaliśmy Nowy Rok na balkonie patrząc w rozświetlone fajerwerkami niebo a także zapalone przez nas zimne ognie,  życzyliśmy sobie wszystkiego najlepszego... i po godzinie pierwszej byłam już z powrotem w domu. A bezdomny Homed, powłóczył się niczym biedny pielgrzym,  ale za to wygolony i w garniturze z Bytomia, do Piramidy-Clubu (podziemnego segmentu kamienicy, części biznesu,  w której mieści się bar i dyskoteka orientalna). Tam z braku innych możliwych zajęć, upił się i balował do rana. Potem wdrapał się  po schodach do hotelu i tam przespał cały dzień. Wnioskami po upojnej nocy zechciał się nawet ze mną podzielić w formie smsa "nie podoba mi się moje życze i czuje ze nic dobrego nie robie".
Myślę, że to całkiem trafne zdanie... Człowiek na kacu czasami trzeźwieje podwójnie.
I co dalej?
Muszę przyznać, że jestem zmęczona i zniechęcona. Ta "samotność", w której tkwię okazuje się wcale ciekawsza od szarpania z partnerem.
Nie ukrywam jednak, że kwestia "co ludzie powiedzą" nie jest mi całkowicie obojętna. Wiem, że znajomi będą na mnie patrzeć z litością,  jak na osobę która odniosła porażkę. Zaś dla rodziny, szczególnie tej z Syrii, będzie to nie tylko porażka,  ale przede wszystkim hańba i wstyd...
A ja pozostaje gdzieś pomiędzy chęcią stworzenia normalnej tradycyjnej rodziny, a upragnieniem Świętego Spokoju.
Na powyższe wątpliwości moja przyjaciółka o wdzięcznym przezwisku Sprężynka (ze względu na jej burzę loków na glowie) umieściła na fejsie właśnie takiego posta:
"Siedząc w celi własnego umysłu,  twarzą do ściany zdecydowanie nie dojrzymy wyjścia... Myślimy <ja?? Nie, to jest zbyt trudne. Nie poradzę sobie> Zależy Ci? Odklej się od Ściany, swojej egoistycznej towarzyszki.  Ona nie jest zbyt dobrym doradcą.  Pozwala jedynie łaskawie, byś przy niej tkwiła. A ja ci powiem,  lepiej odsuń się od niej. Połóż się na kamiennej podłodze celi. Spójrz w górę. Zobaczysz wkrótce Światło i wyjście ;) "
Czy nie tak właśnie zaczęłam żyć? Jeszcze jestem blisko myślami czegoś/kogoś, czego/kogo i tak nie potrafię zmienić.  Ale już coraz mniej mnie to zajmuje. Za to spędzam czas na pielęgnowaniu siebie, swojego ducha, poświęcam go również rodzinie i znajomym. I czuję,  że spływa w moje źrenice coraz więcej jasności.  Światła. Lub jak kto woli, poczucia harmonii i spełnienia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz