środa, 1 kwietnia 2015

Imię przyjaźni

Nasz świat jest daleki od doskonałości. Tak przynajmniej go postrzegamy. Często nie podoba nam się zachowanie innych ludzi, bądź widzimy błędy, jakie prowadzą do nieszczęść w życiu naszym i innych.
Jeśli niedoskonałość taka dotyczy ludzi obcych, trudno. Co jednak, gdy chodzi o naszych bliskich lub, co gorsza, ich relacji z nami?
Czasem odbiera się mnie jako osobę ostrą, zbyt bezpośrednio wyrażającą swoje zdanie. Przyznaję, że moje idealistyczne poglądy i brak zahamowania w ich wyrażaniu prowadziły nieraz do spięć i burzyły spokój w relacjach między mną i innymi. Z czasem nauczyłam się nie wypowiadać swojego zdania. Zmuszałam się do milczenia, stwarzając dysproporcję między postawą "na zewnątrz" a postawą "wewnątrz". Jak już pisałam wcześniej, na mojej twarzy zaczął gościć "uśmiech polsko-syryjski". Ale nie stałam się dzięki temu szczęśliwa. Moje układy z ludźmi też nie stały się idealne.
Zgrzyty i w konsekwencji dyskomfort, jaki odczuwałam, zmuszały mnie do przemyśleń i zadawania sobie różnych pytań. Lepiej mówić prawdę, nawet jeśli jest ona niewygodna, czy lepiej udawać, że wszystko jest w porządku? Czy dobry przyjaciel powinien być szczery, czy po prostu akceptować drugą osobę taką jaką jest wraz z jej problemami i wadami? Kiedyś myślałam sobie, że musiałabym być bardzo nieczuła, aby przemilczeć, popełniane przez bliskich, błędy życiowe, które, jak mi się wydawało, mogą doprowadzić do ich osobistej katastrofy. Potem zauważyłam, że w moim życiu zaczynają pojawiać się podobne problemy, z którymi i ja nie umiem sobie dobrze poradzić. To mnie nauczyło pokory i - choć nie zawsze mi się to udaje - często zmusza, aby ugryźć się w język, zanim wyrażę swoją opinię lub radę.

Temat najlepiej widoczny jest w odniesieniu do związków damsko-męskich. Niemal każda znajoma mi kobieta (ale również ja) boryka się z jakimiś problemami związanymi z byłym/obecnym/przyszłym partnerem.

Każdy, kto trochę poznał Wiktorię, widzi, że jej decyzje nie należą do najmądrzejszych. Dotyczy to między innymi związków, w które wchodzi. Mężczyznom dość łatwo zdobyć jej zaufanie. Szybko dostają przyzwolenie na bliższy kontakt. Po czym, tak samo szybko, przychodzi znudzenie z jej albo przeciwnej strony. Wtedy, w takim samym tempie i dawką świeżej energii, znajduje kolejnego świetnego faceta, którym jest oczarowana. Te niby-związki często okazują się dla niej obciążające moralnie, jak na przykład spotkania z zajętymi (również żonatymi) mężczyznami. Czasem ciężko jest więc stwierdzić, czy Wika jest spragniona miłości, czy raczej zabawy.

Anastazja uchodzi za o wiele bardziej stateczną i odpowiedzialną osobę. Jest też oddana i lojalna. Na tyle, że pozostała wierna mężczyźnie, który podarował jej tydzień a zabrał rok. Zdobył jej serce i ciało. Pozwolił cieszyć wspaniałym romansem, ale tylko przez siedem dni. Potem zniknął, a ona trwała, niczym porzucony przez właściciela pies. Zraniona, urażona, ale też dumna i niezależna. Szła przez życie dalej, będąc przykładną studentką i pracownikiem. Ale w głębi serca czekała. Po roku się doczekała, ale tylko połowicznie. Oczekiwała bowiem mężczyzny, a otrzymała tylko jego ciało. Oczekiwała rozmów i duchowego kontaktu, otrzymała możliwość kontaktu jedynie fizycznego. Czasem się widują. Niezobowiązująco. Nastuszka nie czuje się jednak komfortowo w takiej roli. Raz więc karmi swego mężczyznę, aby nie zapomniał jej smaku, innym razem daje mu głodować, z nadzieją, że tymi małymi torturami zmusi go do rozmów i emocjonalnego zbliżenia.

A ja.. Cały ten blog chyba wystarczająco opisuje moją sytuację oraz konsekwencje, jakie ponoszę po toksycznym związku. W dodatku jeszcze do niedawna przyłapywałam się na jednym z biegunów rozkołysanej huśtawki emocjonalnej. Raz żal, a nawet nienawiść do osoby, która zniszczyła mi dziewicze wyobrażenia o "moim mężczyźnie" i "moim związku". Innym razem tęsknota za "miłością", która przecież tak na prawdę nie istniała.

Wszystkie mamy, czasem bardziej jasną, innym razem nieco przytłumioną, świadomość popełnianych przez siebie błędów. Ale każdej z nas zdarza się też pomyśleć lub powiedzieć do drugiej osoby "jesteś głupia" albo "nie rób tego". I nadal nie wiem - czy w imię przyjaźni można pozwolić sobie na taką szczerość? Czy szczerość jest tym, co buduje, czy raczej rujnuje przyjaźń?...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz